Dorożką do ślubu we Wrocławiu jechaliśmy wczoraj z Karoliną i Alexem oraz całą ich rodzina i znajomymi. W sumie, to nie był wielki ślub, a raczej skromna uroczystość w Urzędzie stanu Cywilnego we Wrocławiu. Fajnie wyszło, bo na ceremonię przybyliśmy o godzinę za wcześnie, więc poszliśmy do Pasibusa na …
Karolina pochodzi z Polski, Aleks zaś z Wielkiej Brytanii. Dobrali się idealnie pod każdym względem, i to było widać od samego początku. Na naszym pierwszym spotkaniu wiedziałem, że to będzie kolejny – wyjątkowy dzień. Zarówno pod względem charakterów, jak i wyglądy Młodej Pary, która jak widać wygląda cudownie. Widać to na każdym zdjęciu.
Zaskoczeniem natomiast było zakończenie ceremonii. Jedna z córeczek Młodej pary ze szczęścia zaczęła głośno płakać, co spowodowało, że połowa sali roniła łzy. Nie ukrywam, że też często w takich chwilach chowam się za aparatem. Są to piękne chwile, które bardzo lubię.
Drugą, stresową sytuację spowodował jakiś tatusiek, który zgubił balonik. Niby nic takiego, ale balonik lecący w stronę konia, również powoduje u niego ogromny stres. Zaraz zobaczycie jak owy tatuś biega ulicami Wrocławia. Reasumując – Bryczką do ślubu we Wrocławiu można pojechać, ale trzeba być czujnym.
Przyjęcie weselne odbyło się w bardzo malowniczej i wyjątkowo smacznej restauracji Sukiennice 7, która mieści się w samym centrum Wrocławskiego rynku. Jest to bardzo urokliwe miejsce, z wyjątkową obsługą i piękną muzyką na żywo dlatego musisz tam być. Sam osobiście dawno nie byłem w tak romantycznym miejscu. Jeżeli chcecie zorganizować randkę, zaręczyny czy jakiekolwiek przyjęcie, to więcej nie trzeba szukać.
Po wspaniałej ceremonii, a przed przyjęciem weselnym, wraz ze wszystkimi gośćmi, udaliśmy się na Ostrów Tumski. Tam Młoda Para zażyczyła sobie krótką sesję z rodziną oraz mini sesję plenerową. Jak powszechnie wiadomo Ostrów tumski we Wrocławiu, to miejsce odwiedzane przez wszystkich turystów i Alex oczywiście jest w tym miejscu zakochany. Tam zrobiliśmy kila wyjątkowych zdjęć i tam też, w ogrodach było dość zabawnie. Konrad, syn Młodej Pary, asystował ze światłem i podążając za Młodymi wpakował się tyłem w krzaki. Widać to na dwóch zdjęciach jak Młodzi pękają ze śmiechu. Nie ukrywam, że płakałem ze śmiechu razem ze wszystkimi.
Drugi plener ślubny zrobiliśmy po obiedzie, a przed podaniem tortu weselnego. Nie wiem czy był w tym roku dzień, w którym było więcej turystów na rynku we Wrocławiu niż tego dnia. Masa ludzi, a przy tym mnóstwo życzeń i oklasków. To, co podczas sesji uwielbiam najbardziej, bo to powoduje wspaniałe emocje u Młodej Pary. Sami zobaczcie efekty tej sesji…. Więcej zdjęć dodam niebawem.